Uruchomienie lodowiska wiąże się ze sporymi kosztami - tłumaczy burmistrz. - Mamy świadomość, że nie wiemy - po pierwsze jak będzie kształtować się ilość zakażeń, a po drugie - jakie będą z tego wynikać ograniczenia. Kuriozalną byłaby sytuacja, gdyby lodowisko powstało i musiałoby być zamknięte - dodaje.
Zdaniem Antoniego Szlagora trudną sytuację, w której się znaleźliśmy muszą zrozumieć wszyscy, także i ci, którzy tęsknią za odrobiną szaleństwa na tafli lodu. - Musimy dmuchać na zimne, dosłownie - dodaje nasz rozmówca. - Na lodowisku również stykają się jego użytkownicy, trudno przecież zachować na nim dystans, a trzeba pamiętać, że od kilku lat ta właśnie forma zimowej rozrywki cieszyła się ogromnym powodzeniem - podsumowuje.
Sporo działań wdrożyliśmy - choćby w urzędzie miejskim i jego jednostkach, by ograniczyć niebezpieczeństwo ewentualnych zakażeń, więc musimy być konsekwentni… niestety, ale sztucznego lodowiska w tym roku, w Żywcu nie będzie - kwituje burmistrz.
Kto tęskni za łyżwami, może skorzystać z lodowiska uruchomionego niedawno w Bielsku-Białej w Parku Słowackiego. Pamiętajcie jednak - uważajcie na siebie i trzymajcie dystans!