- W tym roku ekipy się dzielą - część z nich jedzie do Turcji, część do Bułgarii jak my, część wokół Polski - wyjaśnia członek żywieckiej rajdowej ekipy Witold Mojżeszek. - My chcemy dotrzeć do Bułgarii - o ile nas wpuszczą... jeśli nie - to jedziemy gdziekolwiek, byle przed siebie - tłumaczy z uśmiechem. - Kryteria spełniliśmy - nazbieraliśmy dwa tysiące złotych od sponsorów dla domów dziecka, więc ruszamy!
Pytany o przygotowania, przyznaje że trudno się do takiej wyprawy przygotować. - Przeprowadziliśmy niezbędne remonty, powymienialiśmy co się da, mamy części ze sobą i oczywiście mamy cudownego mechanika Rysia Błachuta na pokładzie, który potrafi młotkiem i „majzlikiem” naprawić wszystko... Cala frajda i adrenalina tej przygody na tym polega, że... nam się musi po drodze coś zepsuć – podsumowuje Witold Mojżeszek.
- Najważniejsze, byśmy wszyscy cali i zdrowi wrócili. Auto jest ważne, ale nie najważniejsze. Jakby co, wrócimy pociągiem – dorzuca nasz rozmówca, jeszcze za nim wsiadł za kierownicę bialutkiego Lublina z 2004 roku.
Paweł Dendys, który już wcześniej brał udział w rajdzie, wyjaśniał w rozmowie z Radiem Eska, że w zależności od tego, którą trasę wybierze ekipa będzie potrzebować od kilku do kilkunastu dni urlopu. - Oficjalnie w Złombolu 2021 biorą udział dwie ekipy z Żywca - jedzie Lublin i Skoda Favorit, ale być może są też inne ekipy, bo bywa i tak, że uczestnicy jeżdżą indywidualnie - dodaje. - Przeważnie coś psuje się w drodze, a zdarza się i tak, że ekipy nie mogą nawet dotrzeć na start pod katowickim Spodkiem. Ale trzeba podkreślić, że Złombol to jedna wielka rodzina, i jeśli komuś coś zdarza się w trasie to zawsze można liczyć na inne załogi - to nie jest jakiś wyścig, a wspólna przygoda i wyzwanie - podsumowuje nasz rozmówca.
Ekipa wyjechała w sobotę spod żywieckiego Domu Dziecka w obstawie zaprzyjaźnionych miłośników motocykli z grupy Moto Żywiec. Szerokości!