Mieszkańcy Ciśca nie mogli doczekać się kościoła
Aby w pełni pojąć skalę zaangażowania mieszkańców Ciśca, należy cofnąć się do sytuacji, która miała miejsce kilka lat przed początkiem słynnej budowy. Cisiec był częścią parafii w Milówce, a odległość, którą musieli pokonywać wierni by uczestniczyć w nabożeństwach, wynosiła około 5 kilometrów. W tej sytuacji w 1969 roku rozpoczęto starania o wydanie zgody na budowę kościoła. Władze ludowe konsekwentnie ignorowały mieszkańców małej miejscowości.
Przełom nastąpił w 1971 roku, gdy do Milówki skierowano Władysława Nowobilskiego. 29-letni wówczas kapłan natychmiast poparł mieszkańców w ich zamyśle i kontynuował starania o zgodę na budowę świątyni. Ta jednak nie nadeszła, dlatego mieszkańcy Ciśca spróbowali przechytrzyć władze.
Wiedząc, że komuniści nie pozwolą na postawienie kościoła, mieszkańcy miejscowości wpadli na pomysł nielegalnego wybudowania kaplicy. W tym celu wystąpiono o zgodę na wzniesienie "domu dwurodzinnego", który miał stanąć na parceli należącej do Marii i Władysława Śleziaków. Początkowo wszystko przebiegało zgodnie z planem, a latem 1972 r. rozpoczęto nawet wylewanie fundamentów.
Władze komunistyczne jednak przejrzały prawdziwy plan mieszkańców Ciśca i zakazały dalszej budowy. Nie powstrzymało to jednak miejscowej ludności, która na własną rękę zaczęła gromadzić materiały do budowy. W końcu nadszedł 5 listopada 1972 r.
Kościół "jednego dnia i nocy" symbolem walki z represjami
Od wczesnych godzin porannych niewielkie grupki mieszkańców Ciśca gromadziły się wokół miejsca, gdzie latem postawiono fundamenty. Na miejsce przybył również ks. Nowobilski, któremu towarzyszyła spora grupa młodzieży. O godzinie 6:00 rozpoczęła się msza św, a prowadzący ją kapłan zachęcał zgromadzonych do kontynuowania budowy. Prace wznowiono tuż po zakończeniu nabożeństwa, a do zgromadzonych wkrótce przyłączyli się kolejni mieszkańcy wsi.
W postępującej w błyskawicznym tempie budowie ponownie próbowały przeszkodzić władze. Przed południem na miejsce wysłano funkcjonariuszy SB, którzy próbowali namówić ludzi do zaprzestania prac. Gdy to nie przyniosło skutku, na przesłuchania trafili pierwsi mieszkańcy wioski. Chcąc przeszkodzić w budowie kościoła, w godzinach wieczornych władze komunistyczne zdecydowały się na wyłączenie prądu.
Te działania zwiększyły tylko determinacje mieszkańców, którzy nic sobie nie robiąc z braku prądu, pracowali przy rozpalonych ogniskach i blasku reflektorów samochodowych. Upór miejscowej ludności sprawił, że już w nocy z 5 na 6 listopada położono szkielet dachu. Następnego dnia ks. Nowobilski na prowizorycznym ołtarzu odprawił mszę dziękczynną.
Po zakończeniu pierwszego etapu budowy, trwały prace porządkujące i stabilizujące nową świątynie. Rozpoczęły się też trwające kilka lat szykany, polegające m.in. na nakładaniu uczestnikom budowy mandatów z najbłahszych powodów, a także organizowaniu "łapanek", których ofiary były przewożone na przesłuchania. Obawiano się też, że władze zdecydują się na zburzenie budowli, dlatego mieszkańcy pełnili nocne warty przy swojej świątyni.
Mogli odetchnąć z ulgą dopiero w 1977 r, kiedy to ołtarz kościoła został konsekrowany przez kardynała Karola Wojtyłę. W 1979 roku ostatecznie skapitulowali również komuniści, a nowa budowla została zalegalizowana przez Urząd Wojewódzki w Bielsku-Białej. W latach 1972-1990 trwała przebudowa kościoła, która nadała mu jego dzisiejszy wygląd.