W Beskidach pojawiła się... żyrafa ze śniegu. To dzieło robi wrażenie

i

Autor: Krzysztof Mazurek

Ciekawostka

W Beskidach pojawiła się... żyrafa ze śniegu. To dzieło robi wrażenie

To naprawdę prawdziwe dzieło sztuki. W Beskidach można spotkać żyrafę. I to nie byle jaką, tylko taką stworzoną ze śniegu. Nie da się ukryć, że śnieżna figura robi wrażenie.

W Beskidach pojawiła się... żyrafa ze śniegu

Choć powoli śnieg topnieje, to jednak napadało go tyle w styczniu, zwłaszcza w górach, że spokojnie można było z niego coś tworzyć. Wiadomo, najpopularniejsze są bałwany, które co roku się pojawiają, kiedy śnieg jest wilgotny. Niewątpliwie jest to doskonała okazja do wyrażania swojej kreatywności i rozwijania umiejętności w zakresie tworzenia śnieżnych rzeźb. 

Ale nie trzeba lepić bałwana, można stworzyć coś innego. Pod Turbaczem w Beskidach pojawiła się na przykład... żyrafa. Fotografie, autorstwa Krzysztofa Mazurka, zostały opublikowane m.in. na Facebooku przez fanpage "Lubuscy Łowcy Burz". 

Zobaczcie zdjęcia:

Zdjęcia powstały w trakcie wschodu słońca. A nam udało się dotrzeć do pomysłodawczyni śnieżnej rzeźby. 

W sumie to dość ciekawa i wesoła historia, która łączy w sobie słonia ze Sri Lanki, słonia ze śniegu na Krawcowym Wierchu, a także żyrafę – mówi nam Joanna Harasim. – Rok temu, też w styczniu, z moją super ekipą wędrowaliśmy po górach, a mój brat Harry wysłał nam fotkę ze Sri Lanki, jak siedzi na słoniu i razem z nim brodzi sobie w wodzie. W odpowiedzi podesłaliśmy mu fotkę, na której widać było słonia, ale ze śniegu. Było dużo śmiechu i deklaracji, że za rok też coś "ukulamy". Jestem fanką żyraf i bardzo to zwierzęta podziwiam, więc w tym roku wybór mógł być tylko jeden – dodaje. 

A tak prezentował się śnieżny słoń

i

Autor: z arch. Joanny Harasim

I tak właśnie powstała śniegowa żyrafa, choć dla niektórych internautów to bardziej lama. Nieważne, liczy się przede wszystkim efekt końcowy. A ten naprawdę może się podobać. W prace zaangażowanych było aż 10 osób. 

Łatwo poszło, bo śnieg super się kleił. Prace trwały może z 1,5 godziny. Z taką ekipę to sama radość. Nadmienię, że spotkaliśmy się na Turbaczu z okazji urodzin przyjaciela o ksywie "Łoś". Mamy z nim od niedawna inną tradycję. W Tatrach zostawiamy sobie "obrazki" ułożone z kamieni np. taki, które przedstawia kwiatka. A my potem z tego kwiatka układamy coś innego dla niego. To taka skrzynka nadawczo-odbiorcza na kamienne laurki – przyznaje Joanna Harasim.