Nie zabrakło chętnych, by poczuć adrenalinę i wsiąść do rajdówek. - Tam w środku jest całkiem bezpiecznie - przyznała po przejażdżce pani Anna z Żabnicy. - Lubię szybkie samochody, ale przyznaję, że na początku trochę się bałam - relacjonuje po wyjściu z rajdówki. - Szczerze, to tylko tak strasznie wygląda, w środku pełne bezpieczeństwo, kask, pasy - było świetnie. Dodatkowo, jeśli przez taką zabawę możemy pomoc komuś - to jest już super - podsumowuje. - Wiktorek to imiennik mojego syna, więc - musiałam po prostu tu być - polecam - podsumowuje.
Choć od kilku lat miłośnicy rajdowych czterech kółek grają w styczniu tym razem postanowili zagrać po raz drugi.
- Mamy swoją pasję, a dzieląc się nią, możemy pomagać. Przyjemne z pożytecznym - robimy to co lubimy, i w taki sposób pomagamy. Wystarczyło tylko hasło naszego kolegi i… jesteśmy, by wspólnie zrobić coś dobrego - przyznaje Dariusz, kierowca BMW E36.
- Świetnie, że kierowcy chętnie odpowiedzieli na nasz apel by znowu spotkać się w Węgierskiej Górce - dodaje Daniel Wochnik - ze Stowarzyszenia MotoWG, organizator imprezy.
- Ludzie dopisali, pogodę mamy wymarzoną - blisko 20 kierowców przyjechało, by dzielić się swoją pasją. W zasadzie zjechały do nas wszystkie osoby, które zazwyczaj wspierają nas podczas Motoorkiestry podczas finału WOŚP - przyznaje nasz rozmówca. - Nie brakuje chętnych na przejażdżki, więc intensywnie zbieramy na leczenie Wiktorka. Mamy tu mnóstwo przyjaciół i dobrze, bo armia Wiktorka musi działać, by Wiktorek mógł jak najszybciej wrócić do zdrowia - podsumowuje Daniel Wochnik.
Podczas imprezy nie zabrakło tradycyjnego już kiermaszu słodkości na rzecz Wiktorka, licytacji i występów artystycznych w wykonaniu najmłodszych. Był też akcent muzyczny w wydaniu folklorystycznym, ale i hiphopowym.