Uzbrojeni funkcjonariusze w restauracji "Miasto" w Bielsku-Białej
O całym zdarzeniu poinformował właściciel lokalu Bronisław Foltyn. Z przekazanej mu przez pracowników lokalu relacji wynika, że kontrola rozpoczęła się około 21:00.
Na początku przeprowadzające kontrolę urzędniczki działały incognito - po wejściu do lokalu zdjęły płaszcz i złożyły zamówienie na barze. Dopiero po chwili wyciągnęły legitymację służbową i zaczęły sprawdzać banderolę alkoholi za barem.
- informuje Bronisław Foltyn.
Według relacji właściciela lokalu, chwilę później do pubu wkroczyło 6 funkcjonariuszy, ubranych na czarno i uzbrojonych w karabiny. Ich pojawienie się wzbudziło wielki strach wśród kilkuset bawiących się w lokalu gości.
Wyobraźmy sobie, że przychodzimy do baru na andrzejki. Siadamy w loży, zamawiamy drinki i nagle do lokalu wpadają uzbrojeni faceci, wyglądający jak antyterroryści. Klienci byli przerażeni i nie dziwię się, że obawiali się strzelaniny. Cała ta sytuacja wyglądała, jakby w klubie bawił się groźny przestępca, który musi zostać natychmiast aresztowany. A przecież chodziło o zwykłą kontrolę celną.
- opowiada rozżalony właściciel.
Inną wersję wydarzeń przekazuje Izba Administracji Krajowej w Katowicach. Jej rzecznik prasowy Michał Kasprzak podaje, że przeprowadzający kontrolę funkcjonariusze nie byli zamaskowani, a na ich wyposażenie składała się wyłącznie krótka broń, z której korzystają również między innymi policjanci.
Różne wersje zdarzeń w sprawie kontroli w restauracji w Bielsku-Białej
Jak informuje Bronisław Foltyn, kontrola trwała około 3 godzin. Urzędniczki miały sprawdzać banderolę wszystkich butelek, a także pobierać próbki alkoholu, które zostaną poddane dalszym badaniom. W tym czasie uzbrojeni funkcjonariusze ustawili się przed wejściem do lokalu. Bar, w którym odbywała się kontrola miał być cały czas zamknięty dla klientów i pracowników restauracji.
Inspekcja miała zakończyć się około północy, kiedy to urzędnicy celni opuścili lokal.
Andrzejki to jedna z najważniejszych imprez w skali roku, kluby i restauracje zawsze są wtedy pełne gości. Przeprowadzenie kontroli w tym dniu i praktycznie zablokowanie nam pracy wiąże się ze sporymi stratami. Nie mogliśmy sprzedawać alkoholu w jednym z barów, a urzędnicy weszli do lokalu w godzinach, w których zwykle pojawia się w nim wiele osób. Widok uzbrojonych funkcjonariuszy stojących przed wejściem skutecznie zniechęcił ich do wejścia.
- dodaje właściciel.
Według przedstawicieli Izby Administracji Skarbowej w Katowicach działania trwały znacznie krócej i zakończyły się około godziny 22:30. Samo sprawdzenie akcyzy przy barach trwało łącznie około 7 minut, w trakcie których doszło do chwilowej blokady pracy barmanów.
Kontrola rozpoczęła się około godziny 21:00 i trwała do 22:30 (tj. łącznie ze sporządzeniem dokumentacji i spisaniem protokołu). Funkcjonariusze sprawdzali znaki akcyzy przy barach w tym lokalu łącznie przez około 7 minut (5 minut przy większym barze, a 2 minuty przy mniejszym barze). Dostęp do barów był częściowo ograniczony wyłącznie w trakcie sprawdzenia znaków akcyzy - funkcjonariusze nie blokowali pracy barmanów. Kontrola została przeprowadzona wcześnie, więc w trakcie jej trwania frekwencja wśród gości była niewielka.
- informuje Michał Kasprzak.
Rzecznik prasowy wskazuje, że działanie Służby Celno-Skarbowej w restauracji "Miasto" były związane ze standardową kontrolą legalności sprzedawanego w barach alkoholu, a podobne inspekcje były również przeprowadzane w innych lokalach na terenie całego województwa.
Takie działania są prowadzone w różnych okresach roku, często w weekendy. Celem kontroli jest zapewnienie bezpieczeństwa konsumentów wyrobów alkoholowych. Niestety zdarza się, że także w lokalach gastronomicznych pojawia się alkohol niewiadomego pochodzenia, którego spożycie zagraża zdrowiu i życiu klientów.
- dodaje Michał Kasprzak.
Zdaniem Bronisława Foltyna, na kontroli celników lokal mógł stracić około 10 tysięcy złotych. Jak informuje właściciel "Miasta", kontrola odbywała się również w prowadzonym przez niego lokalu Rock Pizzeria.