„Mors" na Babiej Górze. Pobłądził i...wpadł w hipotermię
Beskidzka Grupa GOPR wyruszyła na pomoc mężczyźnie, który znajdował się w rejonie Babiej Góry, ale pobłądził. Był w samych krótkich spodenkach, czapce, rękawiczkach i w niskich butach, bo - jak się później okazało - często praktykował takie wyjścia w góry zimą.
W takiej sytuacji mogło skończyć się to tragedią. Po dotarciu do „morsa" ratownicy stwierdzili u leżącego w śniegu, niemal już nieprzytomnego mężczyzny hipotermię na granicy trzeciego stopnia.
Rozpoczęli walkę o życie turysty. Mieli ze sobą ogrzewacze, zapasową odzież, ciepłe napoje. Rozłożyli namiot ratunkowy i stopniowo go ogrzewali. Z Markowych Szczawin przybył ratownik z noszami SKED oraz ekwipunkiem wykorzystywanym do transportu osób w hipotermii.
Zabezpieczony turysta transportowany był przez Przełęcz Brona. Z przełęczy z kolei został opuszczony technikami linowymi do tzw. Biwaku Zapałowicza. Następnie skuterem z przyczepą zabrano go na Markowe Szczawiny i dalej karetką GOPR do Zawoi Markowej, gdzie został przekazany Zespołowi Ratownictwa Medycznego.
„Bądźmy odpowiedzialni za siebie i innych" - przestrzegają ratownicy
„Staramy się nie oceniać zachowań turystów i nie komentować przyczyn wypadków - to często złożone kwestie. W tym przypadku jednak musimy stanowczo podkreślić nieodpowiedzialne zachowanie mężczyzny, które z pewnością mogło kosztować go życie" - czytamy w komunikacie ratowników. Apelują:
- Turysta był sam, nie poinformował nikogo o swojej sytuacji, nie posiadał jakiejkolwiek odzieży i wyposażenia, które mogłoby pomóc mu się ogrzać. Wybrał się na Babią Górę w bardzo trudnych warunkach (II stopień zagrożenia lawinowego, padający śnieg, niżej marznący deszcz, silny wiatr, widoczność ograniczona do kilku metrów)
- Prawdopodobnie błądził w kopule szczytowej przez dłuższy czas i wychłodził się na tyle, że jego stan świadomości nie pozwalał już na wezwanie pomocy (pomimo, że posiadał ze sobą telefon). Z informacji uzyskanych przez ratowników wynika, że turysta był doświadczonym „morsem" - kompletował w tym stylu szczyty górskie od dłuższego czasu, był już też wcześniej na Babiej Górze
- Przypominamy, że szczególnie zimą warunki atmosferyczne w górach zmieniają się bardzo szybko, a poruszanie się w wyższych partiach Beskidów wymaga sporego doświadczenia, odpowiedniego wyposażenia, a przede wszystkim rozwagi i odpowiedzialności. ZA SIEBIE I INNYCH.
Do zdarzenia doszło 14 grudnia w godzinach popołudniowych. Wyprawa ratunkowa trwała blisko cztery godziny. W działaniach wzięło udział 15 ratowników Grupy Beskidzkiej GOPR.