Jak wyjaśnia Patrycja Adamska Kierownik Zespołu Projektów Karpackich w Centrum UNEP/GRID-Warszawa - organizacji działającej pod szyldem „Karpaty Łączą” – takie spotkania są bardzo potrzebne, bo to właśnie tu, na miejscu mamy okazję bezpośrednio porozmawiać z bacami i hodowcami – a to oni są podstawą naszych działań. Bez nich nie ochronimy przyrody.
- Zależy nam na tym, by rozmawiać o przyszłości pasterstwa bardzo lokalnie – tak jak tu na Żywiecczyźnie – rozmawiamy o konkretnych halach. Pytamy tutejszych baców, czy zamierzają w kolejnym sezonie wyjść z owcami na wypas, czy ma pomysł kto będzie mu pomagał bądź komu przekaże gospodarstwo – wyjaśnia Patrycja Adamska. – Staramy się bezpośrednio od baców uzyskać informacje czego potrzebują, by wypas mógł być utrzymany i co trzeba zrobić by to była ciekawa i opłacalna praca w górach i aby młodzi ludzie też chcieli to robić – dodaje specjalistka.
Jak się okazuje to właśnie tradycyjne pasterstwo jest najlepszą formą czynnej ochrony zagrożonych gatunków i siedlisk przyrodniczych w Karpatach.
– Bacowie to wiedzą, ale nie mają czasu na zajmowanie się papierami – przyznaje baca Mateusz Micorek, który w tym roku na Przegibku wypasać na będzie ponad 300 owiec.
- Baca nie jest w stanie ogarnąć wszystkiego. Baca ma zajmować się owcami, nie papierami – wyjaśnia. - Do każdego programu, każdego dofinansowania jest sterta dokumentów… a owce czekają. Brakuje też promocji, zaangażowania gmin by promować pasterstwo – dodaje.
Jak przyznają specjaliści - ochrona przyrody karpackiej – dokładnie – cennych siedlisk i wyjątkowych gatunków możliwa jest tylko dzięki tradycyjnej gospodarce pasterskiej. – Jeżeli gospodarze przestaną wypasać owce, a okoliczne hale zarosną, bezpowrotnie stracimy nie tylko cenne gatunki… region straci wtedy olbrzymie kulturowe dziedzictwo.