- Trzeba trochę przetruchtać, trochę wymachów, skipów, kilka przyspieszeń, by organizmowi podnieść troszkę temperaturę. Dobra rozgrzewka to podstawa, by nie nabawić się kontuzji - wyjaśniał nam jeszcze przed startem Andrzej Kowalczyk z Tychów.
Pytani przez nas zawodnicy często podkreślali, że bieganie w górach zapewnia dużo większą różnorodność, niż starty po asfalcie... - Poza tym, widoki są zdecydowanie lepsze, niż w mieście - wyjaśniał Grzegorz z Katowic. - Taki półmaraton wymaga solidnego przygotowania - przynajmniej kilku miesięcy solidnej pracy, jeśli nawet nie lat - przyznał z namysłem.
O przygotowaniach do startu wie co nieco jedna z debiutantek na wymagającej górskiej trasie – pani Małgorzata, która zjechała z Oświęcimia. - Ja amatorsko trochę biegałam... goniłam męża - tłumaczyła z uśmiechem. - Rzeczywiście, sporo po górach chodzimy, więc tego typu zaprawa jest, ale bieganie w górach to dla mnie dopiero początek - mam nadzieję, że zmieszczę się w limicie czasu. Stresik jest, ale też adrenalina i sporo pozytywnej energii - dodała. - Oczywiście są zwolennicy biegania po asfalcie, ale są tu piękne krajobrazy, świeże powietrze... to ma swój urok, no i sama trasa wymagająca, szczególnie dla tych którzy zaczynają. Dlatego jestem tu, by na trasie wspierać żonę - zaznaczył pan Krzysztof.
Na pokonanie wymagającej trasy zawodnicy mieli 4 godziny, choć najlepsi na mecie zameldowali się po półtorej godziny... Najszybciej trasę pokonał Mariusz Miśkiewicz z czasem 1:28:50,4 - natomiast pierwszą z pań okazała się Anna Skalska z czasem 1:51:57,0.
- Impreza to w zasadzie kontynuacja wydarzenia, które od kilku lat organizowaliśmy wspólnie ze Śląską Policją - przyznaje Stanisław Handerek prezes Stowarzyszenia Integracyjnego Eurobeskidy - zachowaliśmy nawet jedną z kategorii czyli „służby mundurowe” - wyjaśniał w rozmowie z nami. - Po pierwsze działamy dla lokalnej społeczności i promujemy Beskidy. A bieganie to jeden z fantastycznych sposobów, by właśnie te nasze piękne tereny zobaczyć. Mamy się czym pochwalić - przyznał. - Przyjechali zawodnicy z całej Polski, sporo z nich wraca na nasz bieg, więc jesteśmy chyba dobrze przygotowani organizacyjnie – podsumował Stanisław Handerek.
- Bieganie jako najtańsza i najbardziej dostępna forma sportu jest coraz bardziej popularne przyznał Marian Knapek Nadleśniczy Nadleśnictwa Węgierska Górka. - W codziennej pracy rzeczywiście widzę coraz więcej osób wybierających te urokliwe tereny na treningi - relacjonował. - Po twarzach widzę, że sporo z zawodników nie jest tu po raz pierwszy - wracają na tę urokliwą choć bardzo wymagającą trasę. Co warto podkreślić, zawodnicy tego biegu w pakiecie startowym - otrzymują cudowne widoki - podsumował z uśmiechem nasz rozmówca.
Silna grupa wsparcia czyli dwie panie - Beata Dziki i Izabela Jagieła, które do Lipowej zjechały z Rogożnika. - Choć nie startowały w sobotę dopingowały swoich mężów. - Zawsze ich wspieramy i cieszymy się ze kolejny raz możemy tu z nimi być - przyznały zgodnie. - Ten sport, to doskonała odskocznia, możliwość odreagowania stresu - świetnie, że panowie mają swoją pasję - podsumowały.
- Promujemy i pokazujemy naszą perłę Beskidów czyli Dolinę Zimnika - piękne miejsce, do biegania, spacerowania, do górskich wędrówek - przyznał Jan Góra, wójt Lipowej. - Ta malownicza dolina przyciąga coraz więcej osób, a dzisiejszy bieg to nasze wspólne święto sportu - podsumował wójt.