Bacowie na Żywiecczyźnie z niepewnością rozpoczynają sezon wypasu

2020-05-02 11:42

Epidemia i zbyt małe opady deszczu powodują opóźnienie sezonu i rodzą obawy

Opóźniony start wypasu i obawy, co dalej - bacowie niepewnie rozpoczynają sezon. Ze względu na pandemię nie odbędzie się także tradycyjne mieszanie owiec, które obwieszczało wszystkim, że sezon na owcze sery się rozpoczyna. Wszystko to przez pandemię i suszę - przyznają bacowie z podżywieckiej Przybędzy: Krystyna i Grzegorz Chmiel, którzy wypasają owce od kilkunastu okolicznych gospodarzy.
- O tej porze, już wypasalibyśmy już całe stado. Teraz tylko nasze sześćdziesiąt owiec. - przyznaje Grzegorz Chmiel. - Wszystko przez pandemię koronawirusa i suszę.
To może być trudny rok dla hodowców przyznają gospodarze, którzy siedem lat temu postanowili z bacowania zrobić swój sposób na życie.
- Żyjemy w zawieszeniu i niepewności czy ludzie będą mieli obawy, czy będą chcieli kupować sery - czekamy. Już sam fakt, że nie odbędzie się nasz wiosenny redyk, impreza, która dawała znać, że zaczynamy sezon, że będzie można już smakować owczych specjałów - dodaje Krystyna Chmiel.
Jak pracuje się w czasie pandemii? - Owce to bezpieczne zwierzęta, nie działamy z nimi w maseczkach - wyjaśnia pani Krystyna. - Inaczej rzecz się ma już na bacówce. Tu rzeczywiście w ruch idą rękawiczki jednorazowe, maseczki i oczywiście dostępny jest środek dezynfekujący - to przecież też wyraz naszej odpowiedzialności za naszych odbiorców. Chcemy dać im poczucie bezpieczeństwa - tłumaczy pani Krystyna.
Drugim problemem w rozpoczynającym się właśnie sezonie wypasu jest susza. - Mimo niedawnych opadów, wody wciąż jest zbyt mało - wyjaśnia nasz rozmówca. - Brak wody powoduje, że rośnie trawa gorszej jakości, na którą owce nie mają specjalnej ochoty. Gorsza trawa, to mniejsze ilości mleka - dodaje.
Mimo niepewnej sytuacji nie brakuje jednak takich, którzy czekają już na tradycyjne wyroby owcze.
- Ja z listą od moich sąsiadek - śmieje się Grażyna Staniewicz-Grabowska, stała klientka „bacówki za kościołem” w Przybędzy. - Dla mnie istotny jest oczywiście niepowtarzalny smak tych wyrobów, ale i sposób - który mogę sama zobaczyć - w jaki wytwarzane są te pyszności - dodaje. - Na dziś dla mnie priorytet to świeżutki bundz - śmieje się.
Choć na razie ilości owczych wyrobów są niewielkie, bo i stado na razie wyłącznie od bacy - na bacówce można już jednak próbować bundzu, zaopatrzyć się w solone i wędzone sery. Można też spróbować „żyntycy”.
- Warto wspierać to, co nasze, lokalne. To przejaw naszego patriotyzmu lokalnego - przyznaje Jadwiga Jurasz - mieszkanka Przybędzy. - W tych niepewnych czasach trzeba wspomagać naszych producentów - lokalnych miodów, piekarnie i właśnie producentów owczych wyrobów - dodaje.
Owce, które gospodarze oddadzą pod opiekę baców niedługo ruszą na beskidzkie hale. Tradycyjnie paść się tam będą do września.

Sezon wypasu owiec rozpoczęty